środa, 23 sierpnia 2017

SIŁY NATURY I TY - PIĘKNO GROZY

WĘDRÓWKA W ŻYWIOLE
kenshio0

 Niebo zasnuło się ciężką z chmur ciemną kurtyną,
do oczu dochodzi półmrok - robi się ciemno,
dookoła panuje cisza - przeraźliwa cisza,
podnosisz głowę - na niebie kipiel chmur,
nagle wiatr się zrywa - silny nie słabnie lecz wzmaga się,
słyszysz grzmot ponad głową wysoko - wzdryga Cię, zamierasz na chwilę.
     Nagle deszcz drobny spada na Ciebie i ziemię - wyciągasz swą dłoń,
     nagły grzmot a po chwili piorun bije w ziemię na wprost nieopodal Ciebie
     błysk światła oślepia oczy Twe - przeraźliwy huk zatyka uszy, mrozi w żyłach krew,
     drobny deszcz zamienia się w ulewę - wzbierając potoki wody płynące ze wsząt,
     otaczają Cię z każdej strony, wzbierają i piętrzą z każdą sekundą - niczym bezkresne wody,
     a Ty nadal brniesz niestrudzenie w tej kipieli przemoknięty na wskroś.
kenshio0

Wiatr nadal mocny nie słabnie na sile, zacina strugi ulewy niczym igły,
na nieosłonięte ciało ciska  deszczu kroplami - odczuwasz ból, próbujesz osłonić się,
ociekasz wodą która  zalewa oczy - łapiesz oddech jakby był ostatnim,
skulony idziesz dalej mimo to - byle dojść do celu nie cofając się ani na krok,
wiatr z wodą i ty jesteście sami a po bokach są zarośla i drzewa - więcej nic,
to tylko twoje złudzenie - tak ci się wydaje - lecz życie i tam zamarło też.
     Zanika wiatr nagle tak jak się pojawił, po woli słabnie i deszcz,
     drobne krople opadają na ziemię - przejaśnia się lecz ziemia nadal drży,
     pioruny nadal biją w oddali - słońce świeci i pada deszcz,
     coraz jaśniej się robi zanikają chmury i niebo błękitnieje,
     lecz wody potoki pozostawiły swój ślad - głębokie bruzdy wyryte w ziemi,
     sterty kamieni i szlam - śliski i mokry który oblepia wszystko co stanie na jego drodze.
kenhsio0

Po mimo trudności - dotarłeś do celu choć przemoknięty na wskroś,
ociekający wodą i w szlamie masz ubranie i buty - to jednak jesteś gdzie miałeś być,
lecz zastanawiasz się czy w powrotnej drodze - jeszcze napotkasz ulewę czy nie,
lub jakie jeszcze atrakcje los ci przyszykował czym natura jeszcze zaskoczy Cię,
idziesz wolniutko - spacerkiem pomału, śpiew ptaków dobiega cię cichy i miły,
poprawia humor i wsłuchujesz się w trele - wreszcie dotarłeś i możesz odpocząć.....


    

    

sobota, 15 listopada 2014

KURTYNA GROZY



Zamykam oczy - wyłączam się,
żadne bodźce nie docierają do mnie,
cisza i bezruch mnie opanowują,
bierne odruchy - ustają powoli,
teraz już jestem w głębokim niebycie,
jakieś wizje dochodzą do mnie.
     Krzyki i lament są wszechobecne,
     tętent końskich kopyt i stali szczęk,
     z mego niebytu wyłaniają się powoli,
     widok w żyłach mrożący krew,
     czerwona poświata na polach i jakiś ruch,
     obłędna bieganina i panika bezwładna.

To szwadron śmierci - lecz ja ich nie widzę,
wgryzają się mocno - aż do szpiku głęboko,
bul i zamęt duszę wyrywa,
kamienny ciężar - spada pomału,
przygniata wolną wolę - zakuwa w kajdany,
z wolnego człowieka - niewolnika czyniąc powoli.
     Teraz chorągiew jeszcze trzepoce na wietrze,
     to punkt oporu - nie upadł on jeszcze,
     toczy się z wolna i miele kości,
     machina piekielna - pełna krwi i złości,
     obdartych szkieletów szatańska armia,
     kroczy do przodu - niweczy wszystko.

Trupie spojrzenia - pogarda i złość,
szkielecie dłonie dzierżą broń,
makabryczna kawalkada do przodu brnie,
jej zbrojnym orężem jest strach i śmierć,
spowite pola w całunie z mgieł,
i resztek obrońców - rozbity szyk.
     Tłoczą się ludzie - resztki niedobitków,
     stawić chcą opór - męstwo i gorycz,
     żałosne cienie ludzi dzisiaj - wczoraj jeszcze zabawa,
     beztroskie życie - dziś pieśń goryczy,
     co cierniem w sercu ranę rozjątrza,
     szarpie i drąży niczym ogień piekielny.

Otwieram oczy - strach i przerażenie,
dochodzę do siebie to tylko złe przeczucia,
ogarniam wzrokiem - mój cały świat,
nagle legły w gruzach - trwoga i strach,
trupi odór - uciekł i znikł,
opadła kurtyna - grozy i śmierci.
     Jasne słońce zagląda zza chmur,
     szum drzew  - podnosi na duchu,
     ptaków śpiew - lekiem dla duszy,
     unosi się cudowny zapach lasów i pól,
     leciutki wiaterek muska mą twarz,
     a promień słońca rozświetla ją.

Gwar ludzi dookoła - dzieci wesoły śmiech,
młodzież dookoła - ochoczo bawi się,
psiak obok przy nodze - dosiadł się,
dla towarzystwa z kotem - poznają się,
cudowna pogoda - błogości i spokoju,
opada na miasta - cudowny sen.
     Teraz już cisza - spokojny sen,
      spowija w ramiona i tuli mnie,
      cudowne zapachy - koją nerwy me,
      przepiękne obrazy - żyć się chce,
     wczorajszy koszmar - poszedł gdzieś,
     spokojny sen - cudowna to rzecz.
Autor.....STS.....

CIENIE SPRZED WIEKÓW




Wstaje świt - oświetla zieleń drzew,
rozłożyste konary przysłaniają ziemię,
szumią dumnie swym listowiem,
snując opowieści z zamierzchłych czasów,
tak trwają od wieków dumne i wyniosłe,
nawet umierając stoją smukłe i dumne.
     Promienie słońca padają na polanę,
     pomiędzy drzewami wysokie ruiny górują,
     choć smagane wiatrem i deszczem,
     stoją tu niewzruszenie od wieków - ukryte przed światem,
     gdzie są ci ludzie, co wznieśli to miasto?,
     gdzie jest ten gwar? - co tu rozbrzmiewał.

Opuszczone przez ludzi - milczące i ciche,
niemy świadek z dawnych lat,
kiedyś dumnie okolice pokrywało,
teraz rozpadając się jeszcze trwa,
piękny plac w nim był - olbrzymi i okazały,
- dziś po nim tylko zgliszcza smutne pozostały.
     Cudowna świątynia z kamienia cała była tu wzniesiona,
     do  jej serca schody wiodły w górę wysoko,
     gdzie ołtarz ofiarny stał wspaniały,
     wykuty w kamieniu był cały,
     główny kapłan tam obrzędy prowadził,
     ludzkie ofiary składał on tam.

Po stopniach świątyni krew spływała,
to dar dla bogów - by przychylni byli,
ich serca wyrywane - jeszcze bijące,
składane w ofierze by walecznym być,
niezwyciężona owa armia to była,
lecz najeźdźca podstępny pokonał ich.
     Nie pomógł kapłan a nawet magia,
     nie pomogły ofiary składane krwawe,
     zniszczył ich podstępny i cwany wróg,
     ograbił świątynie i zniewolił lód,
     wkroczyli do ich zamkniętego świata,
     owi najeźdźcy w zbroi ze stali - zakuci byli cali.

Pękły wrota wolności - wolność przekuto w niewole,
dumnego władcę zakuto w kajdany,
tak oto poniżono lód wspaniały cały co dumny był,
bezlitosny najeźdźca oszukał ich lud,
przejął ich dom! - by zniszczyć kulturę,
zasiać do ich serc nienawiść i strach.
     Obdarci do cna z dumy i waleczności,
     ograbieni z dóbr i świętości,
     - ograbieni ze wszystkiego co kochali,
     zarażeni zarazą, której nie znali,
     widzieli zwierzęta których nie znali - więc ich się bali,
     z pomocą których zawojował ich wróg.

Wtargnął do ich życia - panikę siejąc i strach,  
próbował im zabrać wszystko, co tylko się da,
wysłać na statkach do swojego królestwa,
by dostąpić zaszczytów za śmierć i zniszczenia zadane,
dorobić się fortun za innych cierpienia,
lecz nie przewidział odwetu i uwięzienia.
     Fałszywymi słowami - został władca osadzony,
     krzywoprzysięstwem, kłamstwem i bluźnierstwem,
     inkwizycja się posługiwała - lud skazywała,
     więc i na władcę wyrok śmierci wydała,
     w tajemnicy głębokiej przed ludem - wyrok wykonano,
     niewinnego władcę zamordowano.

Wiadomość o  śmierci i tak do ludu dotarła,
rodzi się bunt - podnoszą się opuszczone głowy,
pękają ogniwa okowów - spadają łańcuchy niewoli,
jednoczą się ludzie by walczyć z najeźdźcą,
wznoszą modły do Pacha Mamy o zwycięstwo,
niedawny agresor - jest już pokonany.
     Pozbawiony nadziei, pozostawiony przez swoich,
     traci nadzieję na wolność i życie,
     niedawny najeźdźca na ołtarzu został złożony,
     na jego plecach krwawe skrzydła wycięte górują,
     jego życiodajna krew karmą dla ziemi,

     a serce wyjęte jeszcze bijące - złożone bogom zostało w ofierze.
Minęły wieki od tamtych wydarzeń - echo tamtych dni,
odbija się cieniem od tych budowli monumentalnych,
powracając niczym duch tamtych wydarzeń,
ruchome cienie znikają nad ranem,
by nocą od wieków powrócić tu na nowo,
przypominając wszystkim by nie być agresorem.
     Autor.....STS.....
    
    

wtorek, 11 listopada 2014

Zycia Kwiat


Życie jest jak pąk - który się rozwija,
wzrasta pomalutku - płatki swe roztwiera,
pączek chociaż jeszcze mały - mocą obdarzony jest,
wzrasta mocą i siłą, niczym nie zmącony,
silne kolory ma - wielka to moc,
gdy już się rozwinie - pięknem swym czarować będzie.
     Jak magiczny kwiat - co w jedną noc rozkwita,
     jego wielka moc - emanuje dookoła,
     złota poświata emanuje z kielicha jego,
     on to pięknem jest na zatrutej ziemi,
     jego życie to cud - oczyszczenia,
     jego moc - to nadzieja ,



Teraz wstaje świt - rodzi się brzask,
chłodne i wilgotne powietrze - opada powoli,
woal mgły spowija wszystko dookoła,
rodzi się w ten sposób świt - od nowa,
gdy tylko opadnie mgły kurtyna,
nowy dzień - nowe życie się rozpoczyna.
     Pobudzą się ludzie i zwierzęta,
     i znowu powróci życie na polach i w miastach,
     na polach i we wsiach - nowe rodzi się życie,
     to słońca zbawienna moc pobudza plony,
     teraz wzrastają rośliny - magia życia,
     ten cykl to wieczności znak.


Rodzi się życie - lecz też i odchodzi,
co stare umiera - by nowemu życie dać,
ten odwieczny spektakl  - z dnia na dzień trwa,
mijają dni, miesiące i lata,
mijają wieki - dekady też,
a życie na ziemi wciąż trwa.
     Czym jest ten czas ? - to magik wspaniały,
     co czyni piękno i później je odbiera,
     człowiek ma duszę piękną i wspaniałą,
     co nie umiera nigdy - lecz po wieki trwa,
     pamięć po nim jest bardzo silna,
     i wciąż emocje wzbudza i strach.


Cztery pory roku - niczym sieroty,
dopełniają czasu bieg,
wiosna - rodzisz się bezbronny,
lato - wzrasta miłość i czar,
jesienią - jesteś jesteś już wypalony i zmęczony,
zima to czas znoju i trudu - życiu stop.
     Czy naprawdę sam już nie wiem nic ?,
     przecież dopiero uczę się poznawać życie!,
     ciężkie czy lekkie - drogie ono mi jest!,
     więc po co rozterki są sercowe?,
     teraz już wiem - żyję by żyć i kochać,
     umieram po to by kochano i mnie.


Lecz jesień życia - czym że ona jest ?,
towarzyszką mej doli ? - chyba tak !,
ona mi wierna nawet w niedoli,
z jej pomocą poznaję świat,
teraz idziemy razem ze sobą,
do zachodu słońca - po koniec drogi życia kres.
     czasami nawet myśli mnie nachodzą,
     życie - czymże ono jest !,
     wędrówką poprzez bezmiar wszechświata !,
     czy raczej wskazówką ?, by uczyć się,
     teraz chyba to już wiem,
     życie to cud ! - piękno i rozkosz czasem w bólu.


Wychodzę z domu - łapię oddech,
głęboki i silny - płuca rozdyma,
miłe uczucie teraz mnie opanowuje,
kolorów rumieni nabiera świat cały,
tu kwiat rozkwita tej jednej nocy,
to jest właśnie ten cud - życia czar.
     Autor.....STS.....

sobota, 8 listopada 2014

Zwierciadło Zła



 Wściekłość mnie ogarnia - sięga do czeluści,
zniewala wolną wolę - depcze spokój,
opamiętanie - to tylko pusty slogan,
wymawiany przez masy - bezwolnych bluźnierców,
stoją wszyscy w zwartym szeregu - szara masa,
tępy wzrok - posępne miny.
      Wściekłość moja sięga zenitu,
      to już jest czysta furia,
      gnam przed siebie - w uszach słyszę słowa,
      docierają one do wnętrza - rozpalają gniew,
      pędzę do przodu - gnany gniewem,
      gniew mym motorem napędowym jest.
Docieram do celu - pięści zaciśnięte
oddech przyspieszony - zimny jestem niczym głaz,
krokiem szybkim - zbliżam się,
oczy zwężone - kapią gniewem,
z ust toczy się tylko syk,
napięte ciało i zaciśnięte zęby.


      Jestem na miejscu - wyciągam ręce,
      coś wyrywam - upada z hukiem,
      brak kontroli nad sobą - to już nienawiść,
      seria brutalnych zwrotów akcji,
      przelewająca szalę goryczy,
      to tragedia i zarazem śmierć owej chwili.
Porozrzucane wszystko dookoła
z futryny drzwi - wyłamane,
okna powybijane - zieją otworami,
a na podłodze resztki zastawy,
i sprzęt też nie oszczędzony,
stoję na środku tego zniszczenia

      Docierać zaczyna do mnie po woli - obraz zniszczenia,
      co było domem - ruiną się stało,
      wszystko dookoła zniszczone - zło zatriumfowało,
      dałem się ponieść emocjom - negatywnej energii,
      teraz już wiem - jestem tylko cieniem tamtego człowieka,
      który próbuje jakoś podnieść się i iść do przodu.
Przygarbiona postać - powłóczy nogami,
obwisłe ramiona - w dłoni trzyma coś,
wychudły człowiek - ledwo idzie,
jego włosy są zmierzwione - wręcz matowe,
podarte ubranie - smutny widok wraku człowieka,
lecz w oknie widzę jakieś odbicie - to odbicie to jestem ja.

      Dochodzę do siebie - chwilę to trwa,
      czy owa postać - to właśnie ja,
      straszliwy widok jest to zło wewnętrzne - nie do opanowania,
      co emocje do mnie kieruje niczym poprzez szkło,
      muszę stłuc tą taflę przeklętą,
      by spokój mógł panować, a nie gniew i zło triumfować.
Mijają chwile, promienie słońca wpadają przez okno,
oświetlając wnętrze pokoju - stoję w nim,
wszystko jest całe - stoi na miejscu,
błogi spokój mnie opanowuje,
czuję zmęczenie a nawet znużenie,
ta wizja nigdy się nie wydarzyła.

      Spokój i cisza - błogosławiony czas,
      niedawna wizja - lustrzane odbicie,
      choć piękne ramy nieraz ma,
      musisz uważać na jej fałsz,
      gdy lustro faluje - uważaj zatem,
      bo może gniew ogarnąć i ciebie.
Dopóki co - ciesz się i baw, swobodą żyj,
rób wszystko co dobre - odrzuć zło,
bo gdy dopadnie cię - z jego drogi trudno jest zejść,
dopóki będziesz tą drogą kroczyć,
nie zatriumfuje tu zło - zwycięży dobro,
lecz owa granica bywa złudna.

      Ostrożnie więc zatem - przeglądaj się w nim,
      zważaj na ramę jego - co zdobną jest,
      w niej to jest właśnie ta siła przeklęta,
      ona to właśnie do siebie przyciąga i woła cię,
      gdy jesteś słaby - przepadłeś już dla zła.....

Autor :.....STS.....




















czwartek, 31 maja 2012

Męska moda - zatrzymane w ramce coś...( Męski Punkt Widzenia. )

Moda jak moda - mogło by się wydawać, nie przywiązujemy  do niej wagi ..... ale czy na pewno ?, oczywiście nie nosimy dziś koronek - czyli koronkowych kołnierzy czy koronkowych mankietów lub rękawów, raczej pozostawiamy je dla Artystów scenicznych ( aktorów lub piosenkarzy ), i tak od przełomów wieków w modzie  wkraczamy na rynek współczesny.Nawet współcześni modnisie ubierają się blisko ciała - dopasowane ciuchy kolorystycznie dobrane detale czy włosy układane w salonach nie mówiąc już o czymś takim jak SPA, podziwiam ich zapał i entuzjazm siedzenia bezsensownej stracie czasu., ale dosyć moich wywodów na ten schemat.Powróćmy do tematu, - modnie nie zawsze znaczy wygodnie i na odwrót, modne fasony, kolorystyka to pojęcie względne a najważniejsze jest by czuć się wygodnie i na luzie, zbyt szerokie rękawy przeszkadzają a zbyt wąskie krępują ruchy przeszkadzając w codziennych sprawach czy prowadzeniu  samochodu a zbyt ciasno dopasowane spodnie o wąskich nogawkach powodują często kłopoty z płodnością oczywiście u panów, ( może to mit a może nie ? ) - oczywiście że prawda potwierdzona przez medycynę.

Męska moda w porównaniu z damską ma mały wybór,  przede-wszystkim ma być wygodna i nie krępująca ruchów,do tego stonowana jeżeli chodzi o kolorystykę i dodatki czyli detale do ciuchów.Markowe ciuchy  dla snobów i strojnisiów nie potrafiących nic stworzyć od siebie czyli własnego nie- powtarzalnego stylu i biernie naśladujących sztampę  jaka panuje na ulicach -pubach czy dyskotekach prześcigając się wynikami cenowymi - im większa cena tym gość jest Kul, - a nie o to chodzi w modzie, jest to zabawa w tworzenie swojego wizerunku kim i czym jestem.    Przywodzi mi to na myśl taki o to wiersz:



Zapomnienie

Szare domy - brudne ulice bez wyrazu ,
sypiące się ściany - które ktoś popaprał,
smętne bohomazy - nazywane   graffiti,
smród i brud - miejskiego rynsztoku,
smętne cienie nazywane ludźmi - snujące się bez celu.
      Kiedyś czyste - pachnące świeżością,
      rosnące wysoko - ku chmurom i obłokom,
      dziś  obraz nędzy i rozpaczy,
      walące się rudery - obskurne maszkary,
      wybite okna zapomnianych czasów.
Dawna świetność poszła w zapomnienie,
wstrętne budowle zajęły ich miejsca,
zdeptały, zdławiły ich dusze w zapomnienie,
dziś one górują wysoko wśród chmur,
bezpłciowe - lśniące od szkła i stali.
     Śmiejące się i szydzące ze staruszków zastygłych,
     zastygłych w bez ruchu w ramionach zapomnienia,
    gdzie wiatr zawodzi melodie niczym z horroru,
    - melodię która ostrzega młodych prześmiewców,
   że i oni kiedyś będą zdeptani przez czas i pokolenia.....
                         ..... STS .....


      

 

poniedziałek, 6 września 2010

Moda-Sztampa-Indywidualność ....Kolorystyka & Styl.

Jestem mimowolnym obserwatorem mody w jej szerokim aspekcie, szkoda tylko że w tak płytkim jej znaczeniu, raczej nazwał bym to zjawisko : ( PSEUDO - MODA ), wszech obecnie panująca sztampowa  zaczęła królować na rynku za potężne pieniądze. Ciuchy wyglądające jak worki  nie pasujące praktycznie do niczego, bierne naśladownictwo, bezguście i daltonizm w doborze koloru lub faktury tkanin.
Moda to dobór dodatków  i określenie siebie i swojej indywidualności  a a nie bierne naśladownictwo i powielanie masówki produkowanej w przemyśle tekstylnym i powodującą zatracanie indywidualności każdego z osobna. Ludzi tworzących swój własny styl image wytyka się palcami a za plecami określa się mianem dziwaków lub oszołomów, dlaczego?, a dlatego tylko że odważyli się wyróżniać z tłumów swoim indywidualnym stylem i kreowania siebie jako jednostki a nie masy bez twarzowej wyglądających tak samo ludzi ubranych identycznie w morzu tandety.
Cenie Kobiety które same tworzą swoje dzieła sztuki bo o nie głównie tutaj chodzi, o zamiłowanie do tworzenia czegoś nie powtarzalnego z zamiłowaniem i pięknem na czele, tworzenia czegoś z niczego co daje niesamowite i piękne efekty.
Kreatywność i dobory dodatków jak i faktury materjałów daje niekiedy porażające efekty misternej i pracochłonnej niekiedy ręcznej pracy i do tego dobór dodatków z wyczuciem smaku i dobrego gustu. Markowe drogie ciuchy kupowane za duże sumy to w większości czysty snobizm a przeważnie to brak własnej pomysłowości w tworzeniu czegoś nowego z
nazwę to prefabrykatów pochodzących z przemysłu tekstylnego nie wyróżniających się masowych produkcji. Podsumowując zatem mogę powiedzieć,  szkoda że tak mało jest na ulicy własnej inicjatywy i kreatywności chęci wyrażania siebie swojego stylu ( własnego ) a nie zapożyczonego lub masowo narzuconego, przecież możliwości jest wiele w kombinacjach wystarczy użyć tylko wyobraźni by zobaczy siebie z innej strony.W żadnym razie nie chcę nikogo obrazić ani nie mam nic złego na myśli, chciałbym tylko pobudzić
trochę wyobraźni i weny twórczej w kreowaniu i tworzeniu swojego wizerunku a nie bezosobowej masy niczym nie wyróżniających się postaci identycznie wyglądających.Jeżeli udało mi się przekonać lub skłonić do chwili refleksji nad tym tematem to punkt dla mody, przez duże " M " a mój ukłon za wysiłek w podjęciu decyzji o wykreowaniu samego siebie i wybicie się ponad masy .



          BARWY
Odcień szarości ponury mrok,
czerń wszechobecna bezsilność i strach,
szepty i śmiechy bezkształtnych mas,
jak maszyny bez wolne liczące czas.
      Nim dzień się zacznie następny ponury,
      ludzka maszyna bez swego inienia,
      ruszy do głębin swojego istnienia,
      dostrzeże kolor pustego milczenia.
Znowu być może dostrzeże kolory,
piękne i ciepłe pastelowe odcienie,
znowu przemówią barwy istnienia,
i nigdy nie wrócisz już do szarości nieistnienia......