Wściekłość mnie ogarnia - sięga do czeluści,
zniewala wolną wolę - depcze spokój,
opamiętanie - to tylko pusty slogan,
wymawiany przez masy - bezwolnych bluźnierców,
stoją wszyscy w zwartym szeregu - szara masa,
tępy wzrok - posępne miny.
Wściekłość moja sięga zenitu,
to już jest czysta furia,
gnam przed siebie - w uszach słyszę słowa,
docierają one do wnętrza - rozpalają gniew,
pędzę do przodu - gnany gniewem,
gniew mym motorem napędowym jest.
Docieram do celu - pięści zaciśnięte
oddech przyspieszony - zimny jestem niczym głaz,
krokiem szybkim - zbliżam się,
oczy zwężone - kapią gniewem,
z ust toczy się tylko syk,
napięte ciało i zaciśnięte zęby.
Jestem na miejscu - wyciągam ręce,
coś wyrywam - upada z hukiem,
brak kontroli nad sobą - to już nienawiść,
seria brutalnych zwrotów akcji,
przelewająca szalę goryczy,
to tragedia i zarazem śmierć owej chwili.
Porozrzucane wszystko dookoła
z futryny drzwi - wyłamane,
okna powybijane - zieją otworami,
a na podłodze resztki zastawy,
i sprzęt też nie oszczędzony,
stoję na środku tego zniszczenia
Docierać zaczyna do mnie po woli - obraz zniszczenia,
co było domem - ruiną się stało,
wszystko dookoła zniszczone - zło zatriumfowało,
dałem się ponieść emocjom - negatywnej energii,
teraz już wiem - jestem tylko cieniem tamtego człowieka,
który próbuje jakoś podnieść się i iść do przodu.
Przygarbiona postać - powłóczy nogami,
obwisłe ramiona - w dłoni trzyma coś,
wychudły człowiek - ledwo idzie,
jego włosy są zmierzwione - wręcz matowe,
podarte ubranie - smutny widok wraku człowieka,
lecz w oknie widzę jakieś odbicie - to odbicie to jestem ja.
Dochodzę do siebie - chwilę to trwa,
czy owa postać - to właśnie ja,
straszliwy widok jest to zło wewnętrzne - nie do opanowania,
co emocje do mnie kieruje niczym poprzez szkło,
muszę stłuc tą taflę przeklętą,
by spokój mógł panować, a nie gniew i zło triumfować.
Mijają chwile, promienie słońca wpadają przez okno,
oświetlając wnętrze pokoju - stoję w nim,
wszystko jest całe - stoi na miejscu,
błogi spokój mnie opanowuje,
czuję zmęczenie a nawet znużenie,
ta wizja nigdy się nie wydarzyła.
Spokój i cisza - błogosławiony czas,
niedawna wizja - lustrzane odbicie,
choć piękne ramy nieraz ma,
musisz uważać na jej fałsz,
gdy lustro faluje - uważaj zatem,
bo może gniew ogarnąć i ciebie.
Dopóki co - ciesz się i baw, swobodą żyj,
rób wszystko co dobre - odrzuć zło,
bo gdy dopadnie cię - z jego drogi trudno jest zejść,
dopóki będziesz tą drogą kroczyć,
nie zatriumfuje tu zło - zwycięży dobro,
lecz owa granica bywa złudna.
Ostrożnie więc zatem - przeglądaj się w nim,
zważaj na ramę jego - co zdobną jest,
w niej to jest właśnie ta siła przeklęta,
ona to właśnie do siebie przyciąga i woła cię,
gdy jesteś słaby - przepadłeś już dla zła.....
Autor :.....STS.....
Jak się cieszę, że mogłam przeczytać po długiej przerwie Twój wiersz. Jak zwykle budujesz atmosferę i kończysz "nauką". Świetny i mądry przekaz- dziękuję :)
OdpowiedzUsuńDzieki za polecenie tego bloga. Podoba mi sie I chetnie poczytam w wolnej chwili.Moze nawet cos zaprezentuje w Kaciku Poezji Niecenzurowanej w Radio Bunt? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń